Wędrując po Tatrach we wrześniu i październiku,
nawet po najrzadziej odwiedzanych przez turystów rejonach, ciszy nie zaznamy. W
tym okresie największym przedstawicielom kopytnych w Tatrach, czyli jeleniom
szlachetnym, towarzyszą miłosne uniesienia zwane rykowiskiem. Głośne niskie ryki
samców (byków) rozchodzą się niemal po każdej dolinie i są jednym z najbardziej
widowiskowych, a zarazem tajemniczych zjawisk w leśnym świecie zwierząt
jesienią. Podczas naszych wędrówek po górach wielokrotnie je spotykaliśmy, jednak
nie aż na tak dużą (i głośną) skalę jak w czasie wycieczki przez pasmo
Otargańców i jego kulminację Jakubinę.
2 października 2013
Super chatka, niesamowita kotlina
Super chatka, niesamowita kotlina
Noc w
chatce minęła nam nad wyraz spokojnie, wieczorne lekkie obawy okazały się
bezpodstawne. W lesie i na polanie panowała niemal grobowa cisza, a jedynymi
dźwiękami jakie można było usłyszeć w okolicy to przeraźliwie głośne skrzypienie
desek na pryczy podczas każdego, niemal najmniejszego ruchu. Rok wcześniej, gdy
spaliśmy w chatce w Dolinie Jamnickiej, nie mieliśmy takiego komfortu. Chatka
była wówczas w centrum rykowiska kilku rywalizującymi o względy łań jeleni. Tamtej
nocy niewiele pospaliśmy, a Basiula do dziś wspomina jak została przestraszona
przez ryk byka podczas wyjścia na zewnątrz za potrzebą :)
Jeszcze
przed wschodem słońca, w przenikliwym zimnie, znów toczymy walkę z rozpaleniem
pieca. Wysiłek się opłacił, rozgrzewające śniadanie i herbata zahamowały szczękanie
zębów. Do wyjścia jesteśmy gotowi chwilę przed godz. 7. Schodzimy w dół końcem
grzbietu Barańca do Kotliny Liptowskiej – wielkiej jednostki geomorfologicznej,
która wciśnięta jest pomiędzy Tatry i Góry Choczańskie (od północy), Niżne
Tatry i Kozie Grzbiety (od południa), natomiast od zachodu ogranicza ją Wielka
Fatra. Jest jedną z najwyżej położonych kotlin w całych Karpatach. Widok
promieni wschodzącego słońca oświetlających kotlinę pełną pól uprawnych i łąk
oraz małe miasteczko Liptovsky Hradok, napawa nas radością i daje kopa
pozytywnej energii na cały dzień.
![]() |
Początek dnia na polanie |
![]() |
Widok na Kotlinę Liptowską, w tle Niżne Tatry |
![]() |
Kotlina Liptowska i Liptovsky Hradok w porannych promieniach słońca |
.
Jak to jest z tymi jeleniami?
Gdy docieramy do południowego podnóża Tatr, przez dosłownie kilka minut idziemy Tatrzańską Magistralą (czerwonym szlakiem) by następnie odbić w lewo na niebieski szlak do Wąskiej Doliny (Uzka Dolina). Po 20 min dochodzimy do miejsca, gdzie Wąska Dolina rozdziela się na dwie: Raczkową i Jamnicką, a między nie wciśnięte jest pasmo Otargańców, stanowiące boczną grań Tatr Zachodnich. Jesteśmy na wysokości 950 m n.p.m. a naszym celem jest osiągnięcie najwyższej kulminacji pasma – Jakubiny (2194 m n.p.m.). Łatwo obliczyć, że do pokonania mamy ponad 1240 m przewyższenia, a to jak na warunki tatrzańskie jest całkiem sporo. Jakoś nie chce się nam wierzyć w zapewnienia na szlakowskazach, że na szczycie Jakubiny będziemy za 3,5 h. Z doświadczenia wiemy, że Słowacy żyją w innej górskiej „czasoprzestrzeni” i w wielu wypadkach ich oznaczenia czasowe są nierealne do wykonania. Warto o tym pamiętać planując wycieczki u południowych sąsiadów. Spośród szlaków o kolorze żółtym, niebieskim i zielonym wybieramy ten ostatni i powoli pniemy się pozbawionym lasu grzbietem. Już na samym początku jest dość stromo. Marszowi ku górze ciągle towarzyszą donośne porykiwania byków, słyszane raz z Doliny Jamnickiej, raz z Raczkowej, niczym rywalizacja drużyn jeleni z dwóch sąsiednich dolin.
Jak to jest z tymi jeleniami?
Gdy docieramy do południowego podnóża Tatr, przez dosłownie kilka minut idziemy Tatrzańską Magistralą (czerwonym szlakiem) by następnie odbić w lewo na niebieski szlak do Wąskiej Doliny (Uzka Dolina). Po 20 min dochodzimy do miejsca, gdzie Wąska Dolina rozdziela się na dwie: Raczkową i Jamnicką, a między nie wciśnięte jest pasmo Otargańców, stanowiące boczną grań Tatr Zachodnich. Jesteśmy na wysokości 950 m n.p.m. a naszym celem jest osiągnięcie najwyższej kulminacji pasma – Jakubiny (2194 m n.p.m.). Łatwo obliczyć, że do pokonania mamy ponad 1240 m przewyższenia, a to jak na warunki tatrzańskie jest całkiem sporo. Jakoś nie chce się nam wierzyć w zapewnienia na szlakowskazach, że na szczycie Jakubiny będziemy za 3,5 h. Z doświadczenia wiemy, że Słowacy żyją w innej górskiej „czasoprzestrzeni” i w wielu wypadkach ich oznaczenia czasowe są nierealne do wykonania. Warto o tym pamiętać planując wycieczki u południowych sąsiadów. Spośród szlaków o kolorze żółtym, niebieskim i zielonym wybieramy ten ostatni i powoli pniemy się pozbawionym lasu grzbietem. Już na samym początku jest dość stromo. Marszowi ku górze ciągle towarzyszą donośne porykiwania byków, słyszane raz z Doliny Jamnickiej, raz z Raczkowej, niczym rywalizacja drużyn jeleni z dwóch sąsiednich dolin.
![]() |
Masyw Barańca widziany z początków podejścia grzbietem |
.
Główną gwiazdą naszej wyprawy (a zarazem tego postu) jest jeleń szlachetny (Cervus elaphus). Gatunek ten został sprowadzony w Tatry w latach 1850-1860 przez Aladára Salamona, do którego należała wówczas Jaworzyna. Na obszarze Tatr liczbę tych zwierząt ocenia się obecnie na ok. 1500 sztuk. Jednym z najbardziej spektakularnych momentów w życiu jeleni jest niewątpliwie rykowisko, które przypada na wrzesień i pierwszą dekadę października. O jego terminie decyduje przede wszystkim długość dnia oraz pogoda, a intensywność jelenich godów stymulowana jest również liczbą samic w okresie owulacji. Na trzy miesiące przed okresem rykowiska żyjące w grupach samce (byki) rozdzielają się i samotnie przygotowują się do przejęcia kontroli nad stadami łani (zwanych chmarami), intensywnie żerują i nabierają masy by jak najlepiej przetrwać czas godów. Za sprawą większej ilości wydzielanego testosteronu zyskują bujną grzywę, a wraz z rozwojem masy gruby kark, który obok poroża jest cechą szczególnie przydatną w walce. Walka jest jednak ostateczną formą konfrontacji dwóch samców. Wcześniej byki rywalizują między sobą na ryki, demonstrują siły łamiąc porożem drzewka czy wyrywają kępy trawy. Gdy to nie wystarczy, by odgonić rywala od chmary, byki wytaczają swe najcięższe działa – poroża. Poroże jeleni, zwane wieńcem, to dwie łukowato wygięte tyki, o długości nierzadko przekraczającej jeden metr, uzbrojone w liczne odnogi. W trzecim roku życia wieniec przyjmuje kształt co najmniej szóstaka, czyli trzy odnogi na przynajmniej jednej z tyk, a w 8-9 roku życia, kiedy to osobnik osiąga pełnię dojrzałości, wieńce mają 5-10 odnóg na jednej tyce, czyli mają kształt od piątaka do dziesiątaka. Tak uzbrojone wieńce ważą nawet kilkanaście kilogramów i są jednym z ważniejszych argumentów w konfrontacji z przeciwnikiem. Gdy dochodzi do starcia na wieńce nie trwa ono długo, ale jest intensywne i wyczerpujące, przez co jelenie nie walczą częściej niż raz na 5 dni. Nierzadko zdarza się, że wskutek odniesionych ran jeden z osobników ginie. Zaangażowane w rywalizację o względy u łań samce zapominają o jedzeniu, a stan miłosnych uniesień i związanych z nią wyrzeczeń jest przyczyną znacznej utraty wagi, dochodzącej do 30% ogólnej masy ciała! (dorosły jeleń waży średnio 200 kg).
Główną gwiazdą naszej wyprawy (a zarazem tego postu) jest jeleń szlachetny (Cervus elaphus). Gatunek ten został sprowadzony w Tatry w latach 1850-1860 przez Aladára Salamona, do którego należała wówczas Jaworzyna. Na obszarze Tatr liczbę tych zwierząt ocenia się obecnie na ok. 1500 sztuk. Jednym z najbardziej spektakularnych momentów w życiu jeleni jest niewątpliwie rykowisko, które przypada na wrzesień i pierwszą dekadę października. O jego terminie decyduje przede wszystkim długość dnia oraz pogoda, a intensywność jelenich godów stymulowana jest również liczbą samic w okresie owulacji. Na trzy miesiące przed okresem rykowiska żyjące w grupach samce (byki) rozdzielają się i samotnie przygotowują się do przejęcia kontroli nad stadami łani (zwanych chmarami), intensywnie żerują i nabierają masy by jak najlepiej przetrwać czas godów. Za sprawą większej ilości wydzielanego testosteronu zyskują bujną grzywę, a wraz z rozwojem masy gruby kark, który obok poroża jest cechą szczególnie przydatną w walce. Walka jest jednak ostateczną formą konfrontacji dwóch samców. Wcześniej byki rywalizują między sobą na ryki, demonstrują siły łamiąc porożem drzewka czy wyrywają kępy trawy. Gdy to nie wystarczy, by odgonić rywala od chmary, byki wytaczają swe najcięższe działa – poroża. Poroże jeleni, zwane wieńcem, to dwie łukowato wygięte tyki, o długości nierzadko przekraczającej jeden metr, uzbrojone w liczne odnogi. W trzecim roku życia wieniec przyjmuje kształt co najmniej szóstaka, czyli trzy odnogi na przynajmniej jednej z tyk, a w 8-9 roku życia, kiedy to osobnik osiąga pełnię dojrzałości, wieńce mają 5-10 odnóg na jednej tyce, czyli mają kształt od piątaka do dziesiątaka. Tak uzbrojone wieńce ważą nawet kilkanaście kilogramów i są jednym z ważniejszych argumentów w konfrontacji z przeciwnikiem. Gdy dochodzi do starcia na wieńce nie trwa ono długo, ale jest intensywne i wyczerpujące, przez co jelenie nie walczą częściej niż raz na 5 dni. Nierzadko zdarza się, że wskutek odniesionych ran jeden z osobników ginie. Zaangażowane w rywalizację o względy u łań samce zapominają o jedzeniu, a stan miłosnych uniesień i związanych z nią wyrzeczeń jest przyczyną znacznej utraty wagi, dochodzącej do 30% ogólnej masy ciała! (dorosły jeleń waży średnio 200 kg).
Jakież
to ciekawe uczucie, kiedy chór ryczących jeleni towarzyszy w chwilach ciężkiego
podejścia, co chwilę dając do zrozumienia nam i całemu leśnemu zwierzyńcowi kto
tutaj rządzi. Gdy wreszcie po ponad dwóch godzinach wychodzimy ponad granicę
lasu, w okolicach pierwszego z wierzchołków pasma Otargańców Ostredoka (1674 m
n.p.m.) spotykamy dwóch Słowaków. Wspólnie podziwiamy roztaczającą się wokół
panoramę, pytamy o widoczne szczyty w Niżnych Tatrach, aż w końcu jeden z nich
próbuje nawiązać kontakt z bykami w dole doliny i zaczyna ryczeć. Jednak jego
wysiłki na nic się zdały, żaden z jeleni nie odpowiedział na jego zaczepki, widocznie
uznany został za zbyt słabego osobnika nie wartego uwagi.
![]() |
Grań Barańca |
![]() |
Wiele wierzchołków pasma Otargańców |
![]() |
Pasmo Rohaczy w chmurach |
.
Ciężko, zimno i śnieg – Jakubina do poprawy
Ciężko, zimno i śnieg – Jakubina do poprawy
Wraz z
nabieraniem przez nas wysokości pogoda zaczyna się zmieniać, okolica zostaje
przykryta przez chmury, wiatr zaczyna mocniej wiać co utrudnia poruszanie. Grań
Otargańców jest miejscami mocno eksponowana, dlatego w trudnych warunkach należy
zachować czujność. Jest też bardzo urozmaicona – wierzchołek, przełęcz,
wierzchołek, przełęcz i tak do znudzenia. Na mapie zaznaczone są tylko
najważniejsze – Ostredok, Niżna Magura, Pośrednia Magura i Wyżna Magura, w
rzeczywistości wierzchołków jest o kilka więcej. Taka rzeźba jest dość
wymagająca, fizycznie i psychicznie. Pokonujesz jedno podejście, już myślisz,
że jesteś bliski końca, a tu nagle na szczycie okazuje się, że do głównego
szczytu jeszcze szmat drogi i kilka wierzchołków oraz przełączek do pokonania. Uffff…
![]() |
Ile jeszcze będzie tych wierzchołków? |
.
Robi się coraz zimniej. W okolicy Pośredniej Magury (2050 m n.p.m.) doświadczamy pierwszego w sezonie 2013/2014 opadu śniegu. Co prawda jest on niewielki, ale zawsze. Grań Rohaczy, Bystrej i Barańca zakryte zostały już przez chmury. Ścieżka i silny wiatr powoli zaczynają dawać się nam mocno we znaki. Przed podejściem na Wyżnią Magurę (2095 m n.p.m.) robimy sobie postój i solidnie napełniamy żołądki. Potrzebujemy jeszcze sporo energii na zejście aż do samego początku Doliny Chochołowskiej. Zmiana pogody trochę pokrzyżowała nam plany, początkowo chcieliśmy przespać się jeszcze jedną noc w chatce w Raczkowej Dolinie i dopiero następnego dnia wrócić do Zakopanego. Aura w górach szybko potrafi zmienić plany.
Robi się coraz zimniej. W okolicy Pośredniej Magury (2050 m n.p.m.) doświadczamy pierwszego w sezonie 2013/2014 opadu śniegu. Co prawda jest on niewielki, ale zawsze. Grań Rohaczy, Bystrej i Barańca zakryte zostały już przez chmury. Ścieżka i silny wiatr powoli zaczynają dawać się nam mocno we znaki. Przed podejściem na Wyżnią Magurę (2095 m n.p.m.) robimy sobie postój i solidnie napełniamy żołądki. Potrzebujemy jeszcze sporo energii na zejście aż do samego początku Doliny Chochołowskiej. Zmiana pogody trochę pokrzyżowała nam plany, początkowo chcieliśmy przespać się jeszcze jedną noc w chatce w Raczkowej Dolinie i dopiero następnego dnia wrócić do Zakopanego. Aura w górach szybko potrafi zmienić plany.
Po ponad
5 h od rozstaju szlaków w Wąskiej Dolinie stajemy na szczycie Jakubiny.
Zmęczeni, zmarznięci, przewiani, ale szczęśliwi. Chronimy się przed wiatrem za
usypanym murkiem z kamieni i chętnie pooglądalibyśmy okoliczne krajobrazy,
gdyby chmury nam w tym nie przeszkadzały. Tu i ówdzie coś się spod nich odsłania,
ale to jest tylko namiastka tego, co można podziwiać przy sprzyjającej
pogodzie. Jakubina, jak i Baraniec do poprawy!
![]() |
Ostatnie kroki do wierzchołka Jakubiny |
![]() |
Bandyta na szczycie |
![]() |
Idziemy w kierunku Jarząbczego Wierchu |
![]() |
Rohacze już odsłonięte, dalsza grań Tatr Zachodnich dalej w chmurach |
.
Ostatnim (patrząc od południa) wierzchołkiem grani Otargańców, a zarazem należącym do głównej grani Tatr, jest Jarząbczy Wierch (2137 m n.p.m.) oddzielony od Jakubiny o 10 min marszu. Wracamy do naszej ojczyzny, a wiatr, który tak silnie żegnał nas na Słowacji, jeszcze mocniej wita nas po polskiej stronie. Idąc w kierunku Kończystego Wierchu nieomal nas przewrócił. Moja kurtka nie jest przystosowana na aż tak mocne podmuchy wiatru, jest mi zimno, dlatego też szybko chcę uciec jak najniżej, a najlepiej schronić się w lesie. Niemal zbiegam zielonym szlakiem z Kończystego Wierchu w kierunku Trzydniowiańskiego Wierchu, a następnie czym prędzej przez kosówkę i las schodzimy do Doliny Chochołowskiej.
Ostatnim (patrząc od południa) wierzchołkiem grani Otargańców, a zarazem należącym do głównej grani Tatr, jest Jarząbczy Wierch (2137 m n.p.m.) oddzielony od Jakubiny o 10 min marszu. Wracamy do naszej ojczyzny, a wiatr, który tak silnie żegnał nas na Słowacji, jeszcze mocniej wita nas po polskiej stronie. Idąc w kierunku Kończystego Wierchu nieomal nas przewrócił. Moja kurtka nie jest przystosowana na aż tak mocne podmuchy wiatru, jest mi zimno, dlatego też szybko chcę uciec jak najniżej, a najlepiej schronić się w lesie. Niemal zbiegam zielonym szlakiem z Kończystego Wierchu w kierunku Trzydniowiańskiego Wierchu, a następnie czym prędzej przez kosówkę i las schodzimy do Doliny Chochołowskiej.
![]() |
Nie tylko jelenie, ale też kozice |
Kolejna
wyprawa dobiegła końca. Jak zawsze dała nam sporą dawkę pozytywnej energii na
wiele dni. W następnym roku planujemy sprawdzić więcej chatek pod kątem
możliwości przespania się w nich. Jest to naprawdę genialna sprawa, którą
polecamy każdemu, a szczególnie w okresie rykowiska. A tak a propos, ciekawe
ilu „rogatych osiłków” starło się między sobą podczas naszej wędrówki, ilu
poniosło rany, a ilu zginęło…?
Zobacz trasę jaką pokonaliśmy w Tatrach Zachodnich jesienią 2013
Zobacz trasę jaką pokonaliśmy w Tatrach Zachodnich jesienią 2013
Będąc w Zachodnich tej jesieni też się nasłuchaliśmy... :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa z noclegiem w chatce - też mi się w tym roku marzyło, ale niestety nie starczyło na to czasu :) No i Otargańce jesienną porą... Coś pięknego :)
OdpowiedzUsuńJa też czuję się bardzo oszukana, kiedy myślę, że to już-już szczyt, a tu okazuje się, że nigdy nie jest tak wysoko, żeby nie mogło być jeszcze wyżej... Relacja bardzo inspirująca, weźmiemy tę trasę pod uwagę, kiedy już zdobędziemy wszystkie pieczątki w polskich Tatrach ;)
OdpowiedzUsuńPozazdrościć noclegu w chatce :)
OdpowiedzUsuńWędrówki poza sezonem mają swój wielki urok, ale nie każdy może sobie na nie pozwolić :(
Zdjęcia przepiękne :)
Przynajmniej było słychać. a na osłodę kozice jak na dłoni. :)
OdpowiedzUsuńPiękna i ciekawa relacja. Bardzo dzięki.
Pozdrawiam. :)))
Każdy zdobyty szczyt jest wart trudu :) widoki wynagradzają wszystko :]
OdpowiedzUsuńadwokat rzeszów - dobry adwokat rzeszów i okolice
OdpowiedzUsuń